Dziecko jest dla mnie lustrem. Barometrem emocji.
Nie jest tajemnicą, że społeczne lustro uczy nas widzieć siebie takich jacy jesteśmy w oczach innych ludzi. Uczy nas dostrzegać w sobie prawdę, niedoskonałość, nazywa braki, wznosi na wyżyny, ujawnia potencjał.
Nie ma chyba bardziej bezinteresownych i prawdziwych istot niż dzieci. Zwłaszcza najmniejsze, z sercem na dłoni i prawdą wypisaną na twarzy.
Nie jest tajemnicą, że społeczne lustro uczy nas widzieć siebie takich jacy jesteśmy w oczach innych ludzi. Uczy nas dostrzegać w sobie prawdę, niedoskonałość, nazywa braki, wznosi na wyżyny, ujawnia potencjał.
Nie ma chyba bardziej bezinteresownych i prawdziwych istot niż dzieci. Zwłaszcza najmniejsze, z sercem na dłoni i prawdą wypisaną na twarzy.
Przyjęło się, że to rodzic ma dziecko "wychować", utemperować, wykształcić, wtłoczyć wzorce i wyeliminować nieakceptowalne. Tymczasem to ja przeglądam się codziennie w oczach mojej córki. Kim dziś dla niej jestem, co we mnie odkryła, czego potrzebuje. Jak reaguje na moje odpowiedzi, reakcje, czy na uśmiech odpowiada uśmiechem. 22-miesięczniak rozumie bardzo wiele werbalnych komunikatów, ale "kod emocjonalny" zawsze jest nie do przecenienia. Bo chociażby usta wypowiadały uspokajające słowa to jeden grymas przebiegający ukradkiem po twarzy, nigdy nie pozostanie niezauważony. Natychmiast na twarzy dziecka zobaczę odpowiedź.
To mnie rozwija. Pcha do przodu, podpowiada obszar do dalszej pracy nad sobą. Nigdy nie miałam wyraźniejszej wskazówki dla siebie.
To mnie rozwija. Pcha do przodu, podpowiada obszar do dalszej pracy nad sobą. Nigdy nie miałam wyraźniejszej wskazówki dla siebie.
W perspektywie "Przed-martki" było - wychowanie, przekazanie pozytywnych wzorców i wartości, kontrola zachowania i redukcja tego co niepożądane. Plan na życie, w który trzeba tylko jakoś wpisać w dziecko.
"Perspektywa matki " obfituje za to w uważność i zrozumienie. Uwagę i czas. Autorefleksję zamiast wychowania. Wzorzec? Jeśli - to płynący z własnego przykładu.
Nie "pracuję nad dzieckiem". Pracuję nad sobą, próbując usłyszeć siebie i własne potrzeby, nazywać emocje i wyrażać je. Chcę by potrafiła to moja córka. Nie mam więc innej drogi - najpierw sama muszę się tego nauczyć.
"Perspektywa matki " obfituje za to w uważność i zrozumienie. Uwagę i czas. Autorefleksję zamiast wychowania. Wzorzec? Jeśli - to płynący z własnego przykładu.
Nie "pracuję nad dzieckiem". Pracuję nad sobą, próbując usłyszeć siebie i własne potrzeby, nazywać emocje i wyrażać je. Chcę by potrafiła to moja córka. Nie mam więc innej drogi - najpierw sama muszę się tego nauczyć.
Dzieci uczą się przez modelowanie. Naśladownictwo. Jeśli więc chcesz by Twoje dziecko doceniało Twój wysiłek dziękując za niego, potrafiło przepraszać i prosić - zaczynaj od siebie.
Jak często mówisz swojemu dziecko "przepraszam"?
Proszę? Dziękuję? Rzadko bo.. nie zrozumie? Bo nie masz takiego nawyku? Dorosłym dziękujemy, prosimy, przepraszamy. Wobec dzieci mamy podobne oczekiwania, rzadko dając to samo w drugą stronę. Moja -22 miesięczna córka prosi, przeprasza, dziękuje.
Nigdy nie zostało to na niej wymuszone, nigdy nie usłyszała nieśmiertelnego, pełnego zawstydzenia " a co się mówi?". To ja dziękuję, przepraszam, proszę. Do niej, do otoczenia. Ona słucha, przyjmuje, przejmuje jako swoje i naturalne.
Rodzicielstwo to dla mnie forma autoterapii , chęć dobra dla mojej córki pcha mnie do rozwoju. 'Przed~ matka " miała dążyć do ideału, 'Matka' natomiast uczy się przebaczać sobie błędy, które były, są i będą. Próbuje je przekuć w potencjalną przestrzeń do pracy, w informację gdzie jeszcze mam coś do zrobienia. W drogowskaz na przyszłość.
Chcę by moja córka była empatyczna wobec siebie i wobec innych ludzi, staram się zatem słyszeć jej i własne potrzeby, obdarzyć zrozumieniem i niewartościującą uwagą bo ważne jest wszystko co wypływa ze środka, nie tylko to co jest "poprawnym zachowaniem ".
Jak często mówisz swojemu dziecko "przepraszam"?
Proszę? Dziękuję? Rzadko bo.. nie zrozumie? Bo nie masz takiego nawyku? Dorosłym dziękujemy, prosimy, przepraszamy. Wobec dzieci mamy podobne oczekiwania, rzadko dając to samo w drugą stronę. Moja -22 miesięczna córka prosi, przeprasza, dziękuje.
Nigdy nie zostało to na niej wymuszone, nigdy nie usłyszała nieśmiertelnego, pełnego zawstydzenia " a co się mówi?". To ja dziękuję, przepraszam, proszę. Do niej, do otoczenia. Ona słucha, przyjmuje, przejmuje jako swoje i naturalne.
Rodzicielstwo to dla mnie forma autoterapii , chęć dobra dla mojej córki pcha mnie do rozwoju. 'Przed~ matka " miała dążyć do ideału, 'Matka' natomiast uczy się przebaczać sobie błędy, które były, są i będą. Próbuje je przekuć w potencjalną przestrzeń do pracy, w informację gdzie jeszcze mam coś do zrobienia. W drogowskaz na przyszłość.
Chcę by moja córka była empatyczna wobec siebie i wobec innych ludzi, staram się zatem słyszeć jej i własne potrzeby, obdarzyć zrozumieniem i niewartościującą uwagą bo ważne jest wszystko co wypływa ze środka, nie tylko to co jest "poprawnym zachowaniem ".
W kontekście bycia niepełnosprawną mamą uczę się zamieniając niemoc w działanie, w szukanie nowych form spełniania się, łamiąc wewnętrzne tabu i ograniczenia.
Żeby być dla mojej córki zwykłą mamą, sama siebie muszę widzieć w ten sposób. Wyjść ze skorupy i spotkać się ze sobą , spojrzeć na siebie jej oczami, dodać dystans i trochę humoru.
Żeby być dla mojej córki zwykłą mamą, sama siebie muszę widzieć w ten sposób. Wyjść ze skorupy i spotkać się ze sobą , spojrzeć na siebie jej oczami, dodać dystans i trochę humoru.
Chcesz żebym zjechała z Tobą ze zjeżdżalni? Wdrapie się tam jakoś i zrobię to.
A ty się będziesz zaśmiewać do łez.
A ty się będziesz zaśmiewać do łez.
Moja córka ma ogromne wyczucie wobec mojej niepełnosprawności, ale ciągle się od niej uczę tej niezłomności, która pozwoliła jej mimo upadków wciąż wstawać i nauczyć się chodzić.
Takie samo jest moje rodzicielstwo, nigdy czarno- białe, nigdy gładkie jak tafla jeziora. Z prawem do potknięć, z wzajemnym wybaczaniem i słuchaniem.
Takie samo jest moje rodzicielstwo, nigdy czarno- białe, nigdy gładkie jak tafla jeziora. Z prawem do potknięć, z wzajemnym wybaczaniem i słuchaniem.
Nie mam planu. Słyszę, czuję, szukam.
I chyba dopiero teraz lubię siebie, w tym nowym nieznanym dotąd kształcie. Empatyzuję z sobą.
Z perspektywy matki po raz pierwszy przestało się liczyć ze różnię się fizycznie.
Mama to mama.
Mama to mama.